Błędy popełniane podczas wystąpień na konferencjach
Na konferencjach branżowych mamy całe spektrum różnych wystąpień do obserwowania. Większość z nich jest całkowicie przeciętna – i nie mówię tego w negatywnym znaczeniu. Lepiej dać przeciętne wystąpienie, niż beznadziejne. Jeżeli ktoś rzadko występuje, nie ma wprawy, nie wie co i jak zrobić, żeby się nie wyłożyć – to przeciętne wystąpienie jest całkiem dobrym rezultatem.
Zdarzają się też wystąpienia – „perełki”. Takie, które wszystkim zapadają w pamięć. Najczęściej dlatego, że prelegent zrobił lub powiedział coś nietypowego, choć niekoniecznie wartościowego, albo sam jest tak silną i wyrazistą osobą, że wystarczy, że pojawi się wśród tłumu, a wszyscy będą zachwyceni. Byłam kiedyś na kameralnej konferencji branżowej, na której głównym gościem była piosenkarka Kayah. Wypadła beznadziejnie, zacinała się mówiąc, nie do końca wiedziała o czym mówi, stale patrzyła w bok na swojego menedżera błagalnym wzrokiem prosząc o pomoc. Ale i tak wszyscy byli zachwyceni, że mogą być blisko niej, że oto mają możliwość obcowania ze sławą.
Obserwujemy też na konferencjach wystąpienia słabe. Takie, które zasmucają poziomem lub wykonaniem, albo jednym i drugim. Zobaczmy zatem jakie błędy najczęściej popełniane są w czasie wystąpień na konferencjach i czego warto unikać.
Nieczytelne slajdy
Przyjęło się, że pokazując prezentację podczas szkolenia, czyli dla 12-15 osób, na slajdzie powinno znaleźć się maksymalnie 7 linijek tekstu, aby pozostał on czytelny. Na konferencjach jest znacznie więcej uczestników, kilkadziesiąt lub kilkaset, na slajdy będą patrzeć też osoby z ostatnich rzędów, zatem litery powinny być duże i powinno być niewiele słów na slajdzie. To kwestia indywidualnego wyczucia, ale powiedziałabym, że warto jest nie umieszczać więcej niż 4-5 linijek tekstu.
Osobiście nie lubię prezentacji typowo obrazkowej, ale rozumiem współczesny trend obrazowania wszystkiego zawsze i wszędzie. Dobrze widzimy ten trend na portalach informacyjnych, gdzie coraz rzadziej można uświadczyć normalny artykuł, a coraz więcej jest obrazków do przeklikiwania i filmów. No cóż, niestety, taki mamy klimat, takie mamy czasy.
Zbyt często zdarza się, że slajdy prelegenta są zasiane mikroskopijnym tekstem. Unikaj tego, bo to strasznie frustrujące dla uczestników, gdy nie mogą niczego odczytać. Poza tym wygląda to tragicznie. Znajdź złoty środek.
Ignorowanie czasu
Największa zmora na konferencjach. Prelegent, który ma 15 minut na wystąpienie, a przedłuża je do 25. Konferencje mają to do siebie, że trudno jest sprawić, by wszystko spinało się czasowo i działo się zgodnie z harmonogramem. Co nie znaczy, że nie jest to niemożliwe do zrobienia. Często organizatorzy zrzucają winę na uczestników, którzy albo za późno przychodzą się zarejestrować, albo za późno wracają z przerwy. Niemal żaden organizator nie potrafi ogarnąć i zapanować nad tym. Byłam na kilkudziesięciu konferencjach i tylko jedna była dopracowana pod tym względem: wszystko chodziło jak, nomen omen, w zegarku.
Do tego dochodzą prelegenci, którzy bez cienia zażenowania występują tyle, ile potrzebują, a nie tyle, ile mają czasu. A bo jeszcze ma 20 slajdów, które musi pokazać. A bo ktoś musiał skomentować, bo ma podobnie, albo ma inaczej. A bo jeszcze powinna być sesja pytań i odpowiedzi. A czas upływa, a uczestnicy zwijają się na krzesłach jak węgorze, co niektórzy kładąc na szali własny komfort i dobre wychowanie wybierają słusznie to pierwsze i decydują się wyjść z sali.
Zawsze dopasowuj swoją prelekcję do czasu, jaki masz dany. Jeżeli jest go mniej – skróć wystąpienie. Przygotuj się wcześniej na taką ewentualność i miej pomysł na to, jak poprowadzić wystąpienie, gdy taka sytuacja zaistnieje. Pamiętaj też o wygospodarowaniu czasu na pytania z sali, ten czas ma być wliczony do twojego wystąpienia.
Ton głosu
Bardzo ciężko słucha się kogoś, kto mówi jednostajnym głosem, w dodatku bardzo cichym albo bardzo głośnym. Ale już najciężej na świecie słucha się kogoś, kto mówi bardzo wolno, a do tego rozwleka zdania wrzucając mnóstwo wypełniaczy i robi miliony dygresji, wszystkie oczywiście tym wooolnyym, naaaprraaaawdę woooooolnyyym tempem. Oszaleć można. Nic dziwnego, że potem się nie wyrabia w czasie.
Jeżeli mówisz bardzo wolno – poćwicz trochę szybsze mówienie. Jeżeli mimo to jest ci trudno – unikaj przynajmniej wypełniaczy i setki dygresji, mów jak najbardziej zwięźle, konkretnie. Akurat zwięzłe i konkretne mówienie przydaje się nie tylko tym wolno mówiącym, ale wszystkim. Przykładowo, mogłabym powiedzieć tak: „Dzień dobry szanownym państwu, chciałabym rozpocząć moje dzisiejsze wystąpienie w sposób najprostszy i najbardziej w takich sytuacjach oczywisty, a mianowicie nikogo chyba nie zdziwię, jeżeli powiem, że chciałabym się najpierw szanownym państwu przedstawić. Zatem miejmy już za sobą tę jakby nie było przyjemną formalność, tym samym więc chcę szanownego państwa poinformować, że moje pełne imię i nazwisko brzmi Beata Zofia Rzepka-Król”. Zwariować można słuchając czegoś takiego, nieprawdaż? Choćby nie wiem ile kompetencji i uroku osobistego miała osoba mówiąca w taki sposób, to prędzej się oszaleje, niż ten urok dostrzeże. Dlatego powiedziałabym po prostu „Dzień dobry państwu, nazywam się Beata Rzepka”. Pamiętać też trzeba o modulowaniu głosu, pauzach, intonacji – to wszystko powoduje, że słucha się takiej osoby znacznie lepiej.
Kompletny brak dynamiki
Prelegent zasiada za stołem i zaczyna wystąpienie, patrząc w ekran laptopa. I tak przez pół godziny. Jeżeli dołożyć do tego powyżej opisany monotonny ton głosu i wolne tempo mówienia, to mamy jak w banku przedszkolne leżakowanie na siedząco wśród widowni. Nikt nie pozostanie obudzony.
Masz do wykorzystania cały arsenał środków: możesz stać, chodzić, siedzieć, podchodzić bliżej, wycofywać się, siedzieć też możesz na różne sposoby, możesz na różne sposoby gestykulować. Nie oddzielaj się od uczestników stołem, jeżeli warunki fizyczne sali na to pozwalają. Korzystaj z przestrzeni i w miarę możliwości staraj się wprowadzać choć trochę dynamiki do swojego wystąpienia. Zwłaszcza dotyczy to osób z natury mało dynamicznych.
Wydmuszka
Niby wszystko gra, prelegent ma ładne slajdy, mieści się w czasie, jest dynamiczny, ale coś jednak jest nie w porządku. Wystąpienie niby jest, ale jakby zionęło pustką. Tak się dzieje, gdy brakuje merytoryki, realnego kontentu. Tak się dzieje, gdy przychodzi ktoś, kto ma zrobić show, a niekoniecznie przekazać uczestnikom coś wartościowego. Jednak samo show, bez podstawy merytorycznej, ma krótkie nogi. Jest wydmuszką: niby istnieje, ale jest puste w środku, więc wystarczy mocniej puknąć i rozpada się na kawałeczki.
Z poprzedniego mojego wpisu wiesz już, że nie musisz być showmanem, żeby dobrze występować. Postaw na merytorykę, ubierz ją w strawną, dobrą formę, porządnie się przygotuj i niczego się nie obawiaj, bo twoje wystąpienie ma silny fundament, a to jest najważniejsze.
Robienie uczestników w bambuko
Zwykle zamiast „bambuko” używam słowa nacechowanego większym ładunkiem emocjonalnym, ale niechże ten blog jeszcze trochę wytrwa z dala od rynsztoku…
Wyobraź sobie taką sytuację (jest to realna sytuacja z konferencji, której świadkiem była bliska mi osoba): Jest konferencja branży IT, występuje dwóch reprezentantów firmy tworzącej oprogramowanie. Na początku przedstawiają się, pan A i pan B. Potem pan A zaczyna wystąpienie, a pan B usuwa się na bok. Dokładniej mówiąc siada pomiędzy innymi uczestnikami na środku widowni. Nadchodzi czas na pytania od uczestników. Pan B, siedzący teraz na widowni, podnosi rękę i pyta „Dlaczego ten produkt jest najlepszy?” Pan A odpowiada. Za chwilę sytuacja się powtarza i znowu pan B zadaje jakieś pytanie swojemu koledze panu A, tak, aby ten mógł wyrażać kolejne peany o firmie. Naprawdę ciężko sobie wyobrazić większy poziom żenady. No, chyba że w Warszawie na Wiejskiej.
Nie staraj się „przechytrzyć systemu”, zwłaszcza w tak nieprzemyślany, głupi i infantylny sposób jak ten z powyższego przykładu. Oj, słaba musi być firma, która ucieka się do robienia z kogoś idioty… To oczywiście był tylko jeden przykład, ale rzecz odnosi się do wszelkich sytuacji, w których nie jesteś uczciwy wobec słuchaczy. Bardzo łatwo przejechać się na tym. Jeżeli występujesz razem z kolegą – obaj jesteście prelegentami i obaj macie znajdować się z przodu, przed uczestnikami.
To są typowe zachowania prelegentów, których należy się wystrzegać. Ciekawa jestem, czy ty również zauważyłeś na konferencjach powyższe błędy? A może widziałeś coś innego, czego warto by było unikać? Podziel się, z przyjemnością przeczytam.
*************************************************************************************************************************** W grudniu zapraszam na moje szkolenie w Warszawie!
Wystąpienia publiczne bez tremy (10-11 XII 2015) - jak przygotować się do wystąpień, zapanować nad tremą, radzić sobie z trudnymi sytuacjami i dobrze występować na scenie.
***************************************************************************************************************************